Tommi Mäkinen, legenda rajdów i czterokrotny mistrz świata, nie przebiera w słowach. Fin, który po zakończeniu kariery kierowcy z sukcesami prowadził zespół Toyoty, nadal bacznie obserwuje rywalizację w Rajdowych Mistrzostwach Świata. Debiutująca w kalendarzu runda w Arabii Saudyjskiej spotkała się z jego zdecydowaną krytyką.
Problematyczny debiut na Bliskim Wschodzie
Sezon 2025 zakończył się kilka tygodni temu nową rundą w Arabii Saudyjskiej. Wydarzenie to ma zagościć w harmonogramie na dłużej, gdyż organizatorzy podpisali dziesięcioletni kontrakt z promotorem cyklu. Pierwsza edycja przyniosła jednak wiele kontrowersji, związanych głównie z wytrzymałością ogumienia.
Opony marki Hankook ulegały masowym uszkodzeniom na kamienistych, pustynnych trasach. Sytuacja ta wywołała dyskusję na temat sensowności organizowania finału sezonu w warunkach, gdzie o losach tytułów mistrzowskich mogą decydować seryjne przebicia opon, a nie czysta prędkość i umiejętności załóg.
Tommi Mäkinen, obserwując zmagania przed telewizorem, wyraził jasną opinię na temat charakterystyki saudyjskich odcinków specjalnych. Jego zdaniem, specyfika trasy nie odpowiadała standardom współczesnych samochodów klasy Rally1.
– Cały czas śledziłem WRC w telewizji, a zwłaszcza finał sezonu w Arabii Saudyjskiej był tym, co musiałem obejrzeć. Dla kierowców był to z pewnością najgłupszy rajd na świecie – stwierdził wprost Mäkinen cytowany przez rallyjournal.com
Były szef zespołu Toyoty zwrócił uwagę na skalę problemów z ogumieniem, z jaką musieli mierzyć się zawodnicy.
– Kierowcy zmieniali opony w tym jednym rajdzie tak często, jak przez cały sezon. Wiem, co chłopcy czują za kierownicą – to w żadnym wypadku nie była łatwa impreza – dodał Fin.
Tytuł dla Ogiera w cieniu kapci
Mimo trudnych warunków, po dziewiąty tytuł mistrza świata sięgnął Sébastien Ogier, który w przeszłości współpracował z Mäkinenem w barwach Toyoty. Francuz pokonał w walce o koronę swojego zespołowego kolegę, Elfyna Evansa. Obaj kierowcy nie uniknęli problemów technicznych podczas weekendu, a Evans zmuszony był nawet do zmiany koła na odcinku specjalnym. Ostatecznie jednak loteryjne warunki nie wypaczyły głównego wyniku rywalizacji.
Mäkinen uważa jednak, że liczba incydentów była zbyt duża, a trasa niedostosowana do sprzętu, którym dysponują zespoły WRC.
– Warunki są zbyt trudne dla nowoczesnych samochodów rajdowych. Samochody Dakarowe to inna historia – są zbudowane na takie imprezy – zauważył 61-latek.
Wkrótce Fin sam przypomni sobie, jak prowadzi się samochód WRC. W styczniu Mäkinen wsiądzie do Toyoty Yaris WRC, pełniąc funkcję samochodu „zero” podczas rundy Rajdowych Mistrzostw Finlandii w Mikkeli.
Źródło: rallyjournal.com







