F1GP Belgii

Kompromitacja Ferrari w cieniu dubletu Mercedesa – podsumowanie wyścigu o GP Belgii 2020

Kompromitacja Ferrari w cieniu dubletu Mercedesa – podsumowanie wyścigu o GP Belgii 2020

Siódma runda sezonu 2020 miała miejsce na lubianym przez wszystkich belgijskim torze Spa-Francorchamps. Położona pośrodku ardeńskich lasów arena zmagań w sobotę okazała się łaskawa dla Mercedesa, ale jeśli chodzi o wyścig, to Srebrne Strzały nie mogły być niczego pewne – dwie poprzednie edycje wcale nie padły bowiem ich łupem. Pewne rachunki do wyrównania miał także Max Verstappen. Tymczasem szczęście kompletnie odwróciło się już od Scuderii Ferrari…

Racing Point F1 Team

Upamiętniając Hubert’a

Przed startem wyścigu miała miejsce symboliczna minuta ciszy, która upamiętniała zmarłego tragicznie rok temu Anthoine’a Hubert’a. Kierowcy ustawili się w kole wokół zdjęcia Francuza i jego różowego kasku. Dla wielu zawodników była to szczególnie bolesna chwila, ponieważ bardzo dobrze znali kierowcę Formuły 2. Wcześniej F2 poinformowała oficjalnie, że numer startowy 19 został zastrzeżony i już na zawsze pozostanie przypisany do Hubert’a.

Na początek pech McLarena…

Kiedy większość stawki ustawiała swoje bolidy na miejscach startowych, McLaren poinformował swoich kibiców o wielkim pechu Carlosa Sainza. W drodze na prostą startową odkryto usterkę wydechu w samochodzie Hiszpana, w wyniku której postanowiono wycofać bolid z numerem 55 jeszcze przed startem wyścigu. Dla kierowcy z Madrytu, który dopiero co „złapał” formę podczas swojej domowej rundy, to kolejny pechowy weekend, w którym nie zdobywa punktów i nie jest to zależne od niego. Patrząc jednak na jego przyszłoroczny zespół, powinien się chyba do tego powoli przyzwyczajać…

Kiedy zgasły wszystkie światła, ze swoich pól startowych wystartowało zatem dziewiętnastu zawodników. W La Source jako pierwszy wszedł Hamilton, za nim Bottas i Verstappen, który następnie próbował wyprzedzać Fina tuż za Radillion. Niedługo potem musiał jednak bronić się zaciekle przed Danielem Ricciardo, który nie zamierzał łatwo odpuścić. Dobrze wystartował Charles Leclerc, który już na pierwszym okrążeniu znalazł się na 9 miejscu. Bardzo ładny i widowiskowy manewr na Sergio Perezie wykonał w Eau Rouge Pierre Gasly i choć Meksykanin spychał go w stronę ściany, to Francuz wyszedł z tego pojedynku górą. Ku nieszczęściu McLarena Lando Norris nie wyglądał na początku rywalizacji zbyt obiecująco. Tuż po starcie stracił kilka pozycji, kiedy jego bolid został wywieziony na pobocze.

Mocne Renault i problemowe Ferrari

Okrążenia mijały, a oba bolidy Renault utrzymywały się wysoko (Ricciardo – 4, Ocon – 5), choć zaczęły już znacząco odstawać od Red Bulla Maxa Verstappena. Trzeba oddać im, że start w ich wykonaniu był naprawdę bardzo dobry i dzięki utrzymanym pozycjom mogli rozegrać dobry wyścig. Choć za ich plecami utrzymywał się Alex Albon, to nie potrafił znaleźć sposobu na Estebana Ocona i zostawał coraz bardziej z tyłu. Na drugim końcu pierwszej dziesiątki Leclerc utrzymywał się co prawda na pozycji punktowanej, jednak tak jak jego partner z zespołu musiał walczyć ze swoim samochodem. Nie omieszkał poinformować swoich inżynierów wyścigowych, że jazda SF1000 po prostej nie jest wcale najprostszym zadaniem.

Official Twitter @RenaultF1Team

Natomiast Gasly nie zatrzymał się na Perezie i rozpoczął pogoń za kolejnym zawodnikiem Racing Point, wyglądając niezwykle mocno na twardej mieszance. Nie jest to pierwszy dobry występ Francuza na tym torze, który ewidentnie mu sprzyja. Drugi z kierowców AlphaTauri postanowił za to odebrać Ferrari nadzieje na punkty i wyprzedził zarówno Vettela, jak i Leclerca, któremu zaczęło doskwierać już także ogumienie. Zapowiadał się długi i trudny wyścig dla Scuderii. Co najsmutniejsze – nie pierwszy i z pewnością nie ostatni.

Kiedy w środku stawki walka trwała w najlepsze, na samym jej początku miała miejsce bardzo ciekawa konwersacja pomiędzy Bottasem i jego inżynierem wyścigowym. Fin dopytywał go o możliwość naciskania na Hamiltona, ale zespół nie wydawał się być zachwycony tym pomysłem.

Chwile grozy

Na 11. okrążeniu doszło do poważnie wyglądającej kolizji pomiędzy Antonio Giovinazzim i George’em Russellem. Oba bolidy wyglądały na potężnie rozbite, jednak na szczęście kierowcom nic się nie stało i byli w stanie wysiąść z nich o własnych siłach. Powtórka pokazała, że Włoch stracił panowanie nad swoim samochodem, uderzył w bandę, od której się odbił i wracając na tor sunął wprost w nadjeżdżającego Russella. Brytyjczyk zareagował jednak błyskawicznie i skręcając w lewo zahaczył jedynie o urwaną oponę. Zniszczyła ona jego przednie zawieszenie, przez co sam uderzył w barierę z opon, jednak mogło się to skończyć zdecydowanie dużo gorzej.

Na torze pojawił się samochód bezpieczeństwa, a kierowcy natychmiast zaczęli zjeżdżać do boksów. Mercedes wykonał podwójny pit stop, a fantastyczna wymiana opon w wykonaniu Red Bulla niemalże pozwoliła pokonać Bottasa. Verstappen wyjechał jednak tuż za tylnym skrzydłem Fina. W klasyfikacji generalnej mieliśmy małe zamieszanie. Tuż za pierwszą trójką pojawili się Gasly i Perez – obaj bez wymiany opon. Co ciekawe, drugi z nich jechał nadal na mieszance miękkiej, co potwierdziło doskonałe obchodzenie się Meksykanina z ogumieniem Pirelli, ale nadal wyglądało na dość ryzykowne. Albon dzięki swoim mechanikom wyprzedził w boksach Ocona i przedzielił kierowców Renault.

Zielona flaga i nieco zamieszania

Po zjeździe samochodu bezpieczeństwa stawka znów była blisko siebie, a Norris i Stroll walczyli zacięcie o pozycję numer 9 – której prędzej spodziewalibyśmy się po Brytyjczyku niż po różowych samochodach Racing Point. Tymczasem Hamilton poinformował swojego inżyniera wyścigowego o tym, że traci moc. Jeśli jednak ktoś z kibiców Bottasa zaczął zacierać ręce, to jego nadzieje szybko zostały rozwiane – to jedynie tryb oszczędzania energii, który niedługo potem został wyłączony.

McLaren F1 Team

Z tyłu stawki Sebastian Vettel walczył o pozycję z Kimim Raikkonenem, a na początku Riccardo uporał się z Perezem. Następny w kolejce był Albon, który również bez problemu wyprzedził Meksykanina. O ile jeszcze chwilę wcześniej Perez wyglądał dobrze, teraz widać było, że decyzja o pozostaniu na torze mogła być dla Racing Point strzałem w kolano. Zawodnik pojawił się w boksach dopiero na dziewiętnastym okrążeniu i na twardych oponach wyjechał na ostatniej pozycji.

Kompromitujących wypowiedzi Scuderii ciąg dalszy

Tymczasem Leclerc zbliżył się niebezpiecznie do Vettela, ale Niemiec postanowił nie sprzedawać tanio skóry i wypchnął swojego partnera z toru. Walka skończyła się czysto i w zasadzie toczyła się nie o punkty, a bardziej o honor. Kilka okrążeń później Monakijczyk zjechał ponownie do swoich mechaników na bardzo długi pit stop. Kiedy po wyjeździe zapytał o powód kolejnego zjazdu otrzymał niewiele tłumaczącą odpowiedź: „Wyjaśnimy ci to później”. Biorąc pod uwagę poprzednią wymianę zdań pomiędzy Leclerkiem i jego zespołem, w którym Scuderia nie mogła zdecydować się na żadną z dwóch skrajnie różnych strategii, nie powinno to już nikogo dziwić…

Scuderia Ferrari

Także Vettel nie miał zbyt wiele szczęścia. Wyprzedzony przez Pereza poinformował, że nie będzie w stanie dogonić nikogo, kto znajduje się teraz przed nim i niedługo zostanie „połknięty” przez kolejnych rywali. Zaproponował także kolejny zjazd do boksu, jednak jego zespół poinformował, że spadnie wtedy za… ostatniego Leclerca.

Gasly i Perez w pogoni za punktami

Tymczasem fenomenalnie radzący sobie Gasly zaczął powoli tracić tempo. Najpierw wyprzedził go Ricciardo, a następnie zaczął się do niego zbliżać Albon. Francuz przeciągał jednak swój przejazd i bronił się przed kierowcą z Tajlandii jak tylko mógł. Można zatem rzec, że także tutaj walka toczyła się o honor, tyle że w domu Red Bulla. Albon, który dysponował zdecydowanie lepszym autem i tak zbyt długo męczył się z kolegą z AlphaTauri, ale wreszcie wyprzedził go na dwudziestym czwartym okrążeniu. Trzy okrążenia później Francuz zjechał po nowy komplet opon. Po wyjeździe miał do nadrobienia wiele pozycji, jednak jego tempo było na tyle mocne, że nie miał najmniejszych problemów z wyprzedzaniem kolejnych kierowców i zbliżał się do pierwszej dziesiątki.

W tym samym czasie Perez był już o włos od punktowanych pozycji. Choć oczywiście była to dobra informacja, to dla zespołu, który zawsze radził tu sobie fantastycznie, to raczej kiepskie wieści. Racing Point w ten weekend nie wyglądało szczególnie dobrze. Miejsca w drugiej części pierwszej dziesiątki to trochę mało jak na zespół, który jest kopią zeszłorocznego mistrzowskiego auta. Ostatecznie ekipa z Silverstone musiała uznać wyższość Gasly’ego, który wyprzedził nie tylko Pereza, ale także Strolla. Swoim fantastycznym występem zdecydowanie zasłużył sobie na tytuł „Driver of the Day”.

Red Bull Media House

W walce o piątą pozycję do samej mety

Albon, który utrzymywał się długo na piątej pozycji w samej końcówce zaczął słabnąć, a na jego tylnym skrzydle znalazł się Ocon. Bardzo szybko straty do tej dwójki zaczął także odrabiać Norris, który zdawał się po raz kolejny wejść w swój niesamowity tryb ostatnich okrążeń. W mgnieniu oka całą trójkę dzieliły ułamki sekundy. Ocon wykorzystując DRS próbował wyprzedzić Albona, a Norris czyhał tuż za nim, licząc na jakiś błąd kierowcy Renault. Błędu jednak nie było i Ocon wyprzedził zawodnika Red Bulla, meldując się na mecie na piątym miejscu. Norrisowi zabrakło natomiast czasu i musiał pogodzić się z pozycją numer siedem.

Jako pierwszy metę minął Hamilton, który rozegrał doskonały wyścig w dwóch kluczowych dla niego momentach – na starcie i w czasie restartu. Dopiero chwilę później pojawił się Bottas, a za nim Verstappen, który przyznał, że tym razem nie miał w rękach narzędzi aby ścigać Mercedesy. Wygląda powoli na to, że ci trzej panowie zdobyli już monopol na podium, do którego daleko było czwartemu Ricciardo.

Wyniki

 



Wybrane dla Ciebie

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *