AKTUALNOŚCIRajd MonzyRAJDYWRC

Dlaczego Rajd Monzy był najlepszą rundą sezonu?

Dlaczego Rajd Monzy był najlepszą rundą sezonu?

Finał sezonu 2020 w WRC był sporym odstępstwem od normy, ale w osobliwy sposób najlepiej pasował do tego dziwacznego sezonu.

Nawet nie tyle co po ogłoszeniu, a już po pojawieniu się pierwszych plotek, pomysł zorganizowania rajdu WRC został przyjęty dość negatywnie. Tym bardziej, że runda na torze F1 miała przecież zadecydować, kto zostanie Mistrzem Świata. Głosy krytyki pojawiały się nie tylko w ustach kibiców. Sam Carlos Sainz, zapytany, czy wybierze się do Lombardii, odpowiedział:

Carlos Sainz:

„To nie są rajdy.”

Harmonogram i mapy odcinków nie poprawiły nastrojów. Wyglądało to trochę jakbyśmy mieli rajd złożony z długich superoesów. Zapowiadało się więc najbardziej kuriozalne, antyklimatyczne wyłonienie Mistrza w historii. I choć kuriozalne było, to klimatu i emocji nie można mu odmówić. Rajd Monzy okazał się jedną z najtrudniejszych i wymagających rund w nowej erze WRC.

Szaleństwo zaczęło się już w piątek. Chmury otworzyły się, a na tor lunęły litry wody. Zespoły musiały kombinować z deszczówkami (a koniec końców lepsze i tak okazały się zimówki), a kierowcy za wszelką cenę musieli utrzymać rajdówkę na trasie. Było to zadanie bardzo trudne, gdyż odcinki składały się z jazdy po mokrym asfalcie, grząskim błocie i piekielnie śliskiej trawie. Mało tego, wobec ciągłych opadów, na złączkach i skrzyżowaniach te nawierzchnie mieszały się ze sobą. Nic więc dziwnego, że już po drugim odcinku mieliśmy ofiary, w postaci Takamoto Katsuty i Gusa Greensmitha. Błędy popełniali też przecież Ogier, czy Neuville.

Pierwszy etap przypominał trochę miks pomiędzy WRC, a KJS na lokalnym torze. I choć brzmi to mało zachęcająco, to emocji nie brakowało. Także jeśli chodzi o poprowadzenie odcinków. Organizatorzy zręcznie wykorzystali stary owal Monzy. Rajdówki więc w widowiskowy sposób wślizgiwały się na nachylony asfalt, wyjeżdżając z błotnych łączników. Oprócz tego obserwowanie samochodu WRC pokonującego partię „Ascari” w drugą stronę było czymś równie ekscytującym jak i osobliwym.

Jeśli piątek był szalonym KJS-em, to sobota mogła nosić miano Monte-Carlo w pełnej chwale. W Alpach pojawił się śnieg, załogi niewyposażone w kolce musiały się zmierzyć z kolejnym zestawem piekielnie trudnych odcinków. To właśnie na tych górskich trasach zobaczyliśmy najważniejszy moment sezonu. Jadący po Mistrzostwo Elfyn Evans źle ocenił jeden z zakrętów i ześlizgnął się po śniegu z trasy. Jednym z obrazów weekendu był moment gdy Walijczyk „spowalniał” Ogiera, sygnalizując mu miejsce gdzie sam pożegnał się z rajdem. Kto wie, może gdyby nie Evans, sam Francuz również wpadłby w pułapkę OS11 i kompletnie odwrócił tym samym sytuację w mistrzostwach. Ale Sebastien Ogier to już legenda tego sportu. On najlepiej z całej stawki zna uczucie bycia blisko tytułu. W momencie gdy dokonał już tego sześć razy, trudno było oczekiwać, że potknie się za siódmym.

Lecz pomimo „nowego starego” Mistrza, ostatnia runda sezonu miała czym (albo bardziej kim) zaskakiwać. Po raz kolejny świetnie w Hyundaiu spisał się Dani Sordo, zapewniając zespołowi z Alzenau Mistrzostwo Konstruktorów. Drugie miejsce w rajdzie wypuścił dopiero na ostatnim odcinku, a przecież przez połowę zawodów walczył o zwycięstwo. Podróż „od zera do bohatera” przeżył Takamoto Katsuta. Japończyk w kuriozalny sposób urwał zawieszenie na pierwszym oesie. Aczkolwiek po powrocie do rywalizacji, stopniowo poprawiał tempo, co zwieńczył wygraniem pierwszego w karierze Power Stage’a.  Nie można zapomnieć też o Esapecce Lappim. W swoim, jak się okazało, pożegnalnym występie w WRC, Fin pokazał ponownie swój potencjał. Gdyby kierowcy M-Sportu udało się wydrzeć rywalom podium, być może decyzja jego zespołu byłaby inna. Ale los miał inne plany i Lappi musiał zadowolić się czwartym miejscem.

Jak się okazało, mimo słów Carlosa Sainza, Monza miała wszystkie elementy dobrego rajdu. Były unikalne odcinki, szalona pogoda, kontrowersje, zwroty akcji i mnóstwo małych dramatów. Sama forma odstawała do tego do czego się przyzwyczailiśmy, ale emocje – w żadnym wypadku.

A co wy myślicie o tegorocznym Rajdzie Monzy? Dajcie znać w komentarzach.


Więcej o WRC na naszym portalu przeczytacie tutaj – KLIK!



Wybrane dla Ciebie

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *