PRASOWERAJDYRSMP

ŠKODA Polska Motorsport – podsumowanie sezonu 2018

Przed rozpoczęciem tegorocznego sezonu Rajdowych Samochodowych Mistrzostw Polski (RSMP) wielu ekspertów zastanawiało się, jak daleko może zajść duet zespołu ŠKODA Polska Motorsport, Mikołaj Marczyk i Szymon Gospodarczyk. Kierowca bez żadnego doświadczenia w samochodzie R5 dostał do dyspozycji najlepszą konstrukcję na świecie w swojej klasie. Można było zadawać sobie pytanie – co da tego typu połączenie i jak szybko Marczyk odnajdzie się w nowej dla siebie maszynie? Na odpowiedzi nie trzeba było długo czekać. Wybór popularnego „Miko” na twarz ŠKODA Polska Motorsport okazał się sportowym strzałem w dziesiątkę.

fot. Skoda Motorsport

Patrząc na historię występów Mikołaja Marczyka wiedzieliśmy jedno – jest to zawodnik, który z marszu potrafi się zaadaptować do panujących warunków, nawet jeśli stanowią one dla niego całkowitą nowość. U wielu kierowców proces nauki samochodu czy też nowych tras trwa przynajmniej jeden sezon. Rajdowa polska o talencie Marczyka usłyszała przed dwoma laty. Wtedy to młody zawodnik z kartingu przeniósł się do samochodu rajdowego i rywalizował w prawdopodobnie najbardziej emocjonującym i najtrudniejszym sezonie mistrzostw Śląska w historii. Rzucony na głęboką wodę już wtedy doskonale sobie radził i triumfował w swoim drugim starcie w RSMŚl., w Rajdzie Zamkowym.

Wybrane dla Ciebie

Marczyk błyszczał również w pierwszym sezonie w mistrzostwach Polski, kiedy to bez znajomości samochodu i tras wywalczył tytuł mistrza Polski walcząc z zawodnikami, którzy zarówno trasy RSMP, jak i swoje maszyny znali niemal na pamięć. Czy zatem fakt, że „Miko” od razu odnalazł się też w ŠKODZIE Fabii R5 może dziwić? W pewnym stopniu na pewno. Rajdowa Polska nie jest przyzwyczajona do takich obrazków. Na przestrzeni lat utarło się, że zawodnicy mozolnie zbierają doświadczenie, jeżdżą latami, a nielicznym udaje się zdobyć jakiś tytuł. Marczyk wprowadził do rodzimych rajdów kompletnie nową jakość, która nie była spotykana od lat. W pewnym momencie obserwując duet zespołu ŠKODA Polska Motorsport kibice i obserwatorzy drapali się po głowie i zastanawiali – jak to jest, że im to przychodzi z taką łatwością już w pierwszym sezonie?

Załoga SKODA Polska Motorsport skazana była na sukcesy pomimo faktu, że nikt się ich nie spodziewał tak szybko. Pierwszy z nich? Mistrzostwo Polski w klasyfikacji zespołów producenckich. Oprócz dominacji zespołowej Marczyk i Gospodarczyk zdobyli także trofea indywidualne. Załoga zespołu ŠKODA Polska Motorsport po kapitalnej końcówce sezonu sięgnęła po wicemistrzostwo kraju. Tytuł został przypieczętowany w równej walce z załogami legitymującymi się zdecydowanie większym doświadczeniem. Jakby tego było mało, Mikołaj i Szymon zostali mistrzami Polski w najsilniejszej klasie RSMP. Kategoria druga to przecież samochody R5, a więc wierzchołek czempionatu.

Przypomnijmy – jeśli chodzi o rywalizację w poszczególnych klasach, to uwzględniane są wyłącznie wyniki rajdów, bez zwracania uwagi na Power Stage. Po asfaltowej części sezonu wydawało się, że walka o tytuły jest już zakończona. Marczyk wychowywał się przecież w kartingu, a później startował wyłącznie w rajdach asfaltowych, więc na pierwszy rzut oka imprezy szutrowe nie mogły przynieść happy endu. Po raz kolejny przekonaliśmy się, że – na szczęście – pozory mylą. „Miko” wsiadł do Fabii R5 w specyfikacji szutrowej i wkrótce okazało się, że na luźnej nawierzchni jest jeszcze lepszy niż na asfalcie. Duet zespołu ŠKODA Polska Motorsport nagle zaczął rozstawiać po kątach wszystkich swoich rywali i wszedł na zwycięską drogę. Podczas kiedy Jakub Brzeziński w dwóch ostatnich rajdach zdobył 16 punktów, Grzegorz Grzyb 40, Mikołaj Marczyk zgromadził ich aż 75. Warto podkreślić, że rywale Mikołaja i Szymona w momencie wejścia w okres szutrów mieli na swoim koncie setki kilometrów po luźnej nawierzchni, rundy mistrzostw świata i Europy, zaś duet polskiego zespołu czeskiego producenta mógł się pochwalić wyłącznie nauką wyniesioną z Rajdu Warmińskie Szutry, który liczył zaledwie 58 kilometrów oesowych.

fot. Skoda Motorsport

Już zwycięstwo w Rajdzie Elektreny było sensacją, jak więc nazwać wygraną ŠKODA Polska Motorsport w Rajdzie Polski? Szutrowe rundy miały być wyłącznie miłym pożegnaniem z sezonem, a szybko okazało się, że zostały windą do tytułów wicemistrzów Polski, mistrzów Polski w klasie drugiej a także mistrzów Polski w klasyfikacji zespołów producenckich. Dyrektor ŠKODA Polska, Tomasz Porawski mówił po zakończeniu mazurskiego klasyka, że „Miko” wykonał tegoroczny plan w dwustu, trzystu, może nawet w pięciuset procentach. Jak mogłoby być inaczej, skoro w końcówce sezonu z cichego, mało doświadczonego kierowcy, Marczyk stał się postrachem całej czołówki Rajdowych Samochodowych Mistrzostw Polski.

Jeszcze bardziej imponujący jest fakt, że „Miko” i Szymon dokonali tego wciąż ucząc się swojego nowego samochodu. Podczas Rajdu Śląska – a więc w połowie sezonu – kibice zwrócili uwagę na jedną z komend wypowiadanych przez pilota, Szymona Gospodarczyka. Po odległości, stopniu i kierunku zakrętu, zdarzały się komendy kończone słowem „może”. Trapieni ciekawością zapytaliśmy młodego kierowcę o co w tym chodzi? Mikołaj wytłumaczył wtedy, że wciąż nie do końca zna Fabię R5, a słowo „może” ma oznaczać konkretne miejsca, gdzie po ewentualnym wejściu ze zbyt wielką prędkością w zakręt, nie trzeba panicznie ratować sytuacji, bo lekkie opuszczenie trasy nie skończy się niczym złym. Marczyk wprowadził do opisu strefę komfortu, spokoju i pewności, która w wielu miejscach pozwalała mu wchodzić na poziom, którego nie był do końca pewny. Zadziwiające jest to, że kierowca ŠKODA Polska Motorsport wciąż się uczył, zbierał doświadczenie, ale jednocześnie wygrywał. Z pewnością nie byłoby to możliwe, gdyby Miko i Szymon nie zostali otoczeni wyjątkowymi ludźmi, którzy są profesjonalistami w swoim fachu. Nie sposób nie wymienić tu bodaj najbardziej utytułowanego pilota w historii polskich rajdów, Jarka Barana, który przez cały sezon był swego rodzaju mentorem załogi ŠKODA Polska Motorsport. Mistrzowski duet mógł również korzystać z doświadczenia Łukasza Szterlei, który stanowił trzon tzw. załogi szpiegowskiej. Dopełnieniem wszystkiego była niesamowicie zgrana ekipa serwisowa, której koordynatorem był Rafał Cebula przed laty współpracujący m.in. z fabrycznym zespołem Suzuki czy też Robertem Kubicą.



Wybrane dla Ciebie