HRSMPRAJDY

Rajdową “zerówką” w szczytnym celu. Jak Motul HRSMP wspiera walkę z nowotworem u dzieci

47. Rajd Świdnicki-Krause zainaugurował kampanię społeczną “Wyprzedzamy nowotwór”, organizowaną przez Fundację Pomocy Dzieciom z Chorobą Nowotworową. Opel Astra GSi pojawił się trasie rajdu jako samochód „0” Motul HRSMP i taką samą funkcję będzie pełnił w kolejnych rundach sezonu. O kampanii, rajdach i towarzyszących temu emocjach opowiada załoga fundacyjnej rajdówki – Wojtek Sroczyński i Emilia Kotarska.

Dla wielu osób zaskakujące jest połączenie rajdów z tematami onkologii dziecięcej. Skąd taki pomysł?

Emilia: W rajdach i w diagnostyce nowotworowej u dzieci jest więcej wspólnych punktów niż by się mogło wydawać. I tu i tu walczymy z czasem, i tu i tu musimy działać zespołowo, i tu i tu musimy być doskonale wyszkoleni i przygotowani na każdą ewentualność.  O sukcesie często decydują ułamki sekund.

Wojtek: Kierowca rajdowy i lekarz pierwszego kontaktu muszą złamać w sobie barierę psychiczną. Kierowca musi nauczyć się wciskać gaz mocniej niż wskazuje na to rozsądek, a lekarz musi sobie uświadomić, że ten najmłodszy pacjent też może chorować na nowotwór.

Jakie cele chcielibyście osiągnąć tą akcją?

W: Jeśli dzięki naszej pracy w tym sezonie choć jedno dziecko zostanie prawidłowo zdiagnozowane we właściwym czasie, to już będzie sukces. Ale o metodycznej pracy zawsze więcej wie pilot…

E: Tak, jak się trzeba wziąć do roboty to zawsze pada na pilota. Ale całkiem serio…Główny cel akcji to poprawa wczesnej diagnostyki choroby nowotworowej u dzieci. Pracuję w fundacji od kilku lat i niestety wciąż widzę, że mali pacjenci często trafiają do onkologa, gdy choroba jest bardzo zaawansowana. Składa się na to kilka przyczyn. Zarówno lekarze, jak i my rodzice nie uświadamiamy sobie, że choroba nowotworowa może dotyczyć także dzieci. Odrzucamy tę myśl i dlatego nie szukamy nowotworu u dziecka. Objawy tej choroby u dzieci są niespecyficzne i przypominają inne dolegliwości wieku dziecięcego. Dlatego trzeba być bardzo dobrze przygotowanym, by nie przeoczyć pierwszych oznak choroby.

A co mają do tego rajdy?

W: Naszymi startami chcemy nagłośnić problem w mediach i w ten sposób dotrzeć do lekarzy oraz rodziców. Szukamy ambasadorów akcji wśród kierowców rajdowych i w środowisku medycznym. Wśród tych pierwszych możemy już mówić o sukcesie, gdyż kierowcy i piloci jeżdżący w HRSMP odpowiedzieli na nasz apel entuzjastycznie. Mamy wsparcie władz Polskiego Związku Motorowego i większości automobilklubów organizujących rajdy. Pojedziemy wszystkie rundy.

E: Rajdy to nasza tuba, ale fundacja prowadzi także dużo innych działań. Pediatrom i lekarzom medycyny rodzinnej proponujemy szkolenia na temat wczesnych objawów nowotworów u dzieci. Szkolenia są bezpłatne, umieszczone na Medycznej Platformie Edukacyjnej. Każdy lekarz może się zalogować w dowolnym czasie. Gorąco namawiam wszystkich lekarzy do skorzystania z tej możliwości, zwłaszcza że teraz uruchamiamy limitowaną edycję szkoleń – ukończenie kursu będzie nagradzane specjalnym zaświadczeniem, potwierdzającym udział w kampanii Wyprzedzamy nowotwór.

Dla rodziców szykujemy animację na temat objawów nowotworów u dzieci. Filmik ma zainteresować i zachęcić do pogłębienia wiedzy, na stronie internetowej fundacji będzie można znaleźć więcej szczegółowych informacji.

Jak odnajdujecie się w roli załogi “zerówki”?

W: Ja ten sezon traktuję szkoleniowo, bo jestem świeżakiem w rajdach płaskich. Jazda „zerówką” jest na tyle specyficzna, że średnio pozwala zasmakować sportowego tempa jazdy, ale wymusza dokładne poznanie wręcz każdego metra OS-u. Wyjeżdżając na odcinek musimy przecież przewidzieć, co może stanowić zagrożenie dla ruszających za nami zawodników i stojących przy trasach kibiców. To świetna nauka rajdowania.

E: Rajd Świdnicki był moim pierwszym tak długim rajdem i wymagał ode mnie bardzo dużej koncentracji i podzielności uwagi. Oprócz typowych zadań pilota doszły mi obowiązki związane z wypełnianiem funkcji załogi samochodu „0”, czyli komunikacja z Centrum Kierowania Rajdem. Był to więc dla mnie bardzo intensywny weekend i dużo nauki, która – mam nadzieję – będzie pozytywnie procentować, a współpraca z moim kierowcą i z organizatorami rajdów, będzie się układać jeszcze lepiej.

Współpraca to słowo klucz. Jak ona wygląda w fundacyjnej rajdówce?

E: Pierwsze koty za płoty. Układamy z Wojtkiem tę współpracę i wypracowujemy własny sposób dogadywania się w rajdówce. Bywa trochę nerwowo, ale grunt to zachować trzeźwość umysłu i nie dać się ponieść niepotrzebnym emocjom.

W: Współpraca jest, rajdówkę naprawiamy, Rajd Nadwiślański pojedziemy w niezmienionym składzie: Emilia, ja i Astra.

Wojtek, a da się to powiedzieć pełnymi zdaniami?

W: Współpracę pilota z kierowcą w rajdówce da się moim zdaniem porównać z relacją lekarz – rodzic małego pacjenta. Jest sporo punktów wspólnych takich jak konieczność porozumienia się w stresie, praca pod ciężarem odpowiedzialności obydwu stron i wspólne dążenie do sukcesu. I tu i tu nie da się wygrać w pojedynkę.



Wybrane dla Ciebie

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *