RAJDYWRC

Marcin Rybak o filmie „I just push the button”

Sporty motorowe (także rajdy) na stałe zadomowiły się już w kinematografii. Mieliśmy genialny „Wyścig” w reżyserii Rona Howarda, kuriozalne „Driven” z Sylvestrem Stallone’m, a także typowo amerykański „Szybki jak błyskawica”. Mogliśmy oglądać także dokumenty w postaci legendarnego już „Senny” Asifa Kapadii, netflixowego „Drive to Survive”, czy choćby ostatniej produkcji o Ottcie Tanaku. Oczywiście w tych filmach oglądaliśmy wydarzenia z przeróżnych perspektyw, na co dowodem jest choćby niedawno wypuszczona „Sztuka ścigania się w deszczu”, w której patrzymy na wyścigi z punktu widzenia…psa. Jednak Bartosz Rusiecki do spółki z Marcinem Rybakiem pokazują nam coś czego nie mieliśmy okazji oglądać do tej pory na ekranie. „I just push the button” opowiada bowiem o fotografie rajdowym. Skąd taki pomysł na dokument? O czym tak naprawdę jest to film? Jakie są pierwsze wrażenia? Na te pytania odpowiedział nam sam główny bohater filmu – Marcin Rybak

O czym właściwie jest „I just push the button”?

To jest film o pasji. Powstał z pasji, jest o człowieku z pasją i film nakręca się pasją, która nas wszystkich łączy. Bez tego nie byłoby powodu, żeby go zacząć, a na pewno nie byłoby siły, żeby go skończyć. Więc jest to film o pasji

To jest film o pasji. Powstał z pasji, jest o człowieku z pasją i film nakręca się pasją, która nas wszystkich łączy. Bez tego nie byłoby powodu, żeby go zacząć, a na pewno nie byłoby siły, żeby go skończyć. Więc jest to film o pasji

Jakie są twoje odczucia po pierwszym seansie filmu?

To co myślę nie nadaje się do opisania, bądź opublikowania, bo to są bardzo emocjonalne słowa, niekoniecznie cenzuralne. Specjalnie nie obejrzałem tego filmu wcześniej, dlatego że, tak jak było powiedziane w jednym z trailerów: ja ten świat znam. Znam go od 20 lat i tam się nie wydarza nic co by mnie zaskakiwało. To co Bartek (reżyser) [przyp.red] widział to jest świat, którego ja nie znam bo nigdy nie stoję za swoimi plecami. Stoję zawsze z przodu i patrzę w kierunku tego co fotografuję, w związku z czym mój odbiór tego filmu jest nowym odbiorem czegoś, co doskonale znam. I to jest taka sytuacja kiedy dostajesz możliwość spojrzenia czyimiś oczami na siebie. Są ludzie, którzy tego nie są w stanie znieść, bo dla nich jest to bardzo niewygodne. Dla mnie jest to coś niesamowicie zaskakującego. Powiem wprost: to jest przyjemne uczucie, że to co robię na zawodowo, moja zwyczajna praca, może być powodem dla którego komuś się chciało półtora roku poświęcić na zmontowanie i sfilmowanie tego wszystkiego. Na końcu tej całej historii, jest to, że moja fotografia to nie jest fotoreportaż. Ja nie „pstrykam” zdjęć samochodów, ja próbuję wykreować jakiś obraz

Pierwszy raz mamy film o fotografii rajdowej. Skąd wziął się ten pomysł?

Właśnie stąd, że tego wcześniej nie było. To był impuls. Impuls, który przerodził się z takiej prostej chęci nakręcenia klipu z mojego wyjazdu, ale umożliwiłem Bartkowi wejście trochę głębiej w ten świat i trochę innymi drzwiami. Przez to, że mieliśmy naklejkę „Media” na samochodzie, przez to, że on mógł wejść ten jeden krok dalej niż zwykły kibic, mógł zobaczyć dwa światy: świat kibica i świat mnie fotografującego na tym rajdzie. Mógł zobaczyć pracę operatorów kamer, dlatego że bardzo często fotografuję obok nich i czasami mijamy się, wymieniamy opiniami na temat odcinka, przejazdu i tak dalej. I tak jak powiedziałem: on zobaczył coś co dla mnie jest codziennością i stwierdził, że to trzeba pokazać. Ludzie widząc moje zdjęcia myślą sobie: „O, był w ładnym miejscu, wcisnął guzik i jest fota”. Nikt nie rozumie tego, że tam są zaniesione dziesiątki kilogramów sprzętu, że to jest dzień wcześniej robiony rekonesans, że to są dziesiątki kilometrów, które trzeba przejść w czasie jednego rajdu. Dla przykładu: moja aplikacja w telefonie podaje mi, że średnia dzienna z tego roku to jest ponad 8 tysięcy kroków. Codziennie. 13 rajdów. 4 dni na każdym rajdzie. Tak to działa.

Jak można rozumieć tytuł filmu?

Przewrotność tego tytułu polega na tym, że ja tak naprawdę naciskam guzik. Ale żeby ten guzik nacisnąć, ja muszę mieć powód. Żeby mieć powód muszę tam dojść, muszę mieć narzędzia, żeby to sfotografować i przede wszystkim muszę mieć tą wrażliwość, żeby pokazać to w taki, a nie inny sposób. Dla przykładu zdjęcie, które jest na plakacie, w filmie, nie pamiętam, w której minucie, jest moment, w którym to zdjęcie powstaje. To jest pierwszy nocny odcinek Rajdu Monte-Carlo w tym roku. Na tym zakręcie, w tamtej chwili odpaliło…myślę, że nie przesadzę, jeśli powiem, że z 200 fleszy. Wbij się ze swoimi w tą jedną dziesiątą sekundy, żeby mieć swoje parametry, swój rodzaj kadru, niepokradzione światła z zewnątrz. Bo tak naprawdę tylko wtedy to zdjęcie jest twoje. Jak „ukradniesz” komuś światło, to tak naprawdę nie kontrolowałeś tego co sfotografowałeś. Jeśli ty to możesz skontrolować od A do Z, to znaczy, że ty tworzysz obraz. I to tak jest, że stworzenie obrazu, finalnie nie zawsze zależy od warunków. Czasami te warunki trzeba stworzyć. To jest moja wizja pracy. Ja przyjeżdżam na miejsce i tworzę od A do Z okoliczność do powstania zdjęcia. To, że czasami są to góry, czasami morze, czasami, nie wiem, tunel, albo dziura w ziemi; to wynika ze specyfiki rajdów. Ale powodem dla naciśnięcia guzika przeze mnie nie jest jadący samochód. Jest to, że ja wiem, że to zdjęcie wyjdzie dobre. Samochód fotografuję dlatego, że potrzebuję zapłacić rachunki, potrzebuję zarobić z mojej pracy. A zrobienie zdjęcia jest zawsze uwarunkowane tym, że ma wyjść fotografia, a nie po prostu snapshot z telefonu.

Premiera „I just push the button” już 19 grudnia. Film będzie dostępny w serwisie YouTube nieodpłatnie. Z tego miejsca gorąco ten dokument polecamy.



Wybrane dla Ciebie

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *