Krzysztof Hołowczyc i Łukasz Kurzeja mają za sobą bardzo udany sezon w Rajdowych Mistrzostwach Polski Samochodów Terenowych. Załoga wygrała 4 z 7 rund.
Podczas Gali Sportu Samochodowego PZM 2025 Rajdowy Mistrz Europy z 1997 roku znalazł czas dla naszej redakcji i w rozmowie z Tomaszem Kubiakiem opowiedział nam m.in o rajdzie w Mikołajkach, który będzie organizowany w miejscu Rajdu Polski, którzy przenosi się z Mazur do Chorzowa.
Tomasz Kubiak (rallypl.com): Zacznijmy od nowego rajdu w Mikołajkach. Może Pan powiedzieć, jak to będzie wyglądać?
Krzysztof Hołowczyc: No cóż, na razie, po tym jak się wydarzyła trudna sytuacja, jeżeli chodzi o Rajd Polski, który po prostu zniknął z kalendarza Mistrzostw Europy, może Mistrzostw Świata… Mówię o szutrowym rajdzie. Ja rozumiem, że Śląsk ma duże możliwości i że może ta formuła rajdu asfaltowego będzie dobra – i wierzę, że im się uda, bo to są bardzo dobrzy organizatorzy i lubię ich. Ale z perspektywy ostatniego szutrowego rajdu w Polsce trochę szkoda.
Więc doszliśmy do wniosku, że żeby nie zniszczyć tego miejsca, żeby nie zapomnieć, żeby nie zamknąć już drzwi na zawsze, zrobimy jedną z eliminacji Europy CEZ-u – to jest Puchar Europy Centralnej, Mistrzostwa Polski w rajdach terenowych, cross-country. I na razie chyba jednak zrobimy taki rajd bardziej kultowy, może Kormoran Legend. Taki jest pomysł, żeby obudzić trochę tę historię z dawnych czasów, kiedy jeździły „subaraki”.
Za rok w marzeniach chcielibyśmy, żeby to był rajd do Mistrzostw Europy. I jest taka szansa, bo organizatorzy poszukują fajnych lokalizacji, a wiadomo – Rajd Polski jest wyjątkowym miejscem na mapie Europy. Takie są plany, takie są marzenia. Teraz trzeba przejść do realizacji, z tym jest zawsze ciężej. Ale już jest silna grupa, już i działacze, i – jak to w haśle – wszystkie ręce na pokład. Próbujemy zbudować wokół tego dobrą energię.
Trzeba zdobyć trochę funduszy, one będą trochę inne, dużo lżejsze. Na razie ten rajd będzie krótszy, ale myślę, że nie zakopiemy tam na zawsze tego miejsca i powiemy: „mimo że przecież jest piękny tor…”. I to zawsze moi koledzy z Mistrzostw Świata mówią, że w tych zielonych tunelach u Was jedzie się tak samo szybko jak w Finlandii, a jednak piękniej. To jest coś takiego, o co warto walczyć, żeby nie upadło.

Tomasz Kubiak (rallypl.com): Wasz sezon w RMPST bardzo emocjonujący – albo wygrywacie, albo macie awarię. Jak te awarie wyeliminujecie?
Krzysztof Hołowczyc: Na 7 rajdów – 4. To jest samochód profesjonalny, ale prawie 2 sekundy wolniejszy od T1+. I my, żeby nawiązywać walkę, jedziemy 110%, takie przysłowiowe. Więc ten samochód pracuje na maksymalnych obciążeniach we wszystkich układach – napędowym, silniku. No i niestety nie wytrzymuje, mimo że to nie są długie rajdy i te samochody są bardzo wytrzymałe. Ale jednak jak się jedzie na 100%, to ten samochód czasami oddaje ducha.
Siedem rajdów, cztery wygrane, trzy niedojechane – była awaria techniczna. Można powiedzieć, że taki trochę styl „colinowy” – albo wygrywasz, albo wypadasz. Nie demolowaliśmy samochodu, że on się łamał, ale niestety były awarie. Był taki sezon poprzedni, gdzie w ogóle trafiły nas awarie tego samochodu. Staramy się go utrzymać w jak najlepszej formie, ale ja nie mogę sobie pozwolić na jazdę mądrą, wyważoną, żeby oszczędzać samochód. Muszę jechać cały czas 100%.
Mieliśmy oczywiście jeden piękny moment, bo na Baja Poland wynajęliśmy Mini, czyli pojechałem samochodem takim jak moi koledzy. No wtedy skończyliśmy rajd z 15 minutami przewagi. Także mamy ciągle z Łukaszem naprawdę dużą prędkość. Moglibyśmy ciągle się ścigać w tych seriach europejskich czy światowych, ale fundusz jest funduszem. W tej chwili jest bardzo ciężko zebrać dobry budżet.
Ja jestem zawodnikiem już z odpowiednim wiekiem. Mimo że jestem szybki, to sponsorzy mogą się zastanawiać, czy warto, czy to jest ten kierunek. Ale ja jeszcze nie powiedziałem ostatniego słowa Dakarowi. Byłem na podium, ale – według moich stwierdzeń – ciągle z boku. Byłem drugim przegranym, bo liczy się ten, co stoi po środku podium. Kiedyś chciałbym na ten Dakar wrócić. Nie wiem, jak to jest realne, jak ciężko zebrać budżet.
Jestem ciągle powiązany z zespołem X-Raid i to jest mój zespół. Oni w tej chwili są trochę z tyłu – ten samochód nie jest najlepszy, mimo gonitwy. Wstawiono benzynowy silnik, dużo testów, miałem okazję brać udział w testach. Ale trzeba czekać, trzeba być cierpliwym. Ja muszę być cały czas w formie, zasuwać, ścigać się.
Może w następnym roku pojedziemy na 2–3 rajdy Mistrzostw Świata, żeby się zmierzyć z czołówką, zobaczyć, w jakim miejscu jesteśmy. Taki jest plan, ale to nie są pięciozłotówkowe deale, tylko trzeba mieć setki tysięcy euro.
Tomasz Kubiak (rallypl.com): Jak się Pan czuje z tym, że Pana dziedzictwo jest kontynuowane – że mamy nowego polskiego mistrza Europy i załogi w najwyższej klasie Rajdu Dakar?
Krzysztof Hołowczyc: Nie no, wspaniale. Bardzo trzymałem kciuki. Myślę, że ciągle liczymy na to, że na Dakarze chłopaki będą stawać na podium. To by było wspaniałe.
No cóż – polski motorsport, wbrew pozorom, przy tak ogromnym niedofinansowaniu, przy takim głodzie pieniędzy, ciągle się dobrze trzyma. To jest wielka pasja ludzi.







