AKTUALNOŚCIFELIETONY

IEM 2023 okiem fana simracingu

IEM 2023 okiem fana simracingu

Impreza Intel Extreme Masters, rozgrywana w Katowicach, jest jednym z największych wydarzeń dla entuzjastów technologii oraz graczy w naszym kraju. Co roku jej odłam motoryzacyjny, simracing, pojawiał się na targach, lecz zazwyczaj był to jedynie miły dodatek, coś co nie skłoniłoby zapewne fana jedynie wirtualnego ścigania do przyjazdu do Spodka. Jednak w tym roku IEM zapowiadał się bardzo ciekawie pod kątem simracingu, dlatego na jeden weekend odłożyliśmy swoje zamiłowania do innych gier i skoncentrowaliśmy się właśnie na wirtualnych wyścigach. Czy było warto? Zapraszamy do lektury!

ESL R1 – Nowy gracz na scenie

Największą atrakcją wyścigową tegorocznego IEMa były dwie pierwsze rundy nowej serii esportowej – ESL R1. Są to zawody przeprowadzane na zupełnie nowej platformie RENNSPORT, która nie jest jeszcze nawet dostępna dla graczy w wersji beta, co naturalnie budziło spore obawy. Z drugiej strony mieliśmy jednak na starcie dwanaście solidnych zespołów, złożonych z producentów samochodów oraz ekip esportowych, a w ich szeregach bardzo szybkich wirtualnych kierowców.

Zacznijmy jednak od samej gry, ponieważ była ona największym znakiem zapytania przed rozpoczęciem pierwszego sezonu ESL R1. RENNSPORT w obecnej formie z pewnością nie jest jeszcze gotowy do sprzedaży, lecz sam szkielet rozgrywki jest już na bardzo dobrym poziomie. Być może opóźnienia, związane z wypuszczeniem wersji beta gry, powinny również wpłynąć na datę rozegrania pierwszych dwóch rund sezonu, lecz ostatecznie wszelkie obawy się nie potwierdziły, a sama gra nie sprawiała większych problemów w rozgrywaniu zawodów.

Rallypl

W obecnej wersji gry co prawda brakuje modelu zniszczeń, zmiennej pogody, czy możliwości samoczynnego zmieniania ustawień samochodów, lecz na około 20-minutowe wyścigi profesjonalnych zawodników tak przygotowany produkt wystarczył, a zebrane przez nas opinie widzów były w ogromnej większości pozytywne. Bardzo dobrze, że postawiono na rozegranie turnieju na miejscu, a nie online, jak ma to mieć miejsce przy kolejnych rundach, ponieważ wpłynęło to pozytywnie na stabilność rozgrywki, jak również zachęcało postronnych widzów do przejścia się pod scenę, na której rozgrywano rundy ESL R1.

Przechodząc do perspektywy widza… zauważyliśmy dużo plusów oraz minusów (często występujących razem) podczas śledzenia pierwszych dwóch rund na żywo pod sceną. Największym minusem z pewnością było samo wyznaczenie lokalizacji ESL R1. Zabrakło tam przestrzeni na miejsca siedzące dla kibiców, jakie otrzymały sceny rozgrywek Starcrafta II czy ESL Impact w Międzynarodowym Centrum Kongresowym. Z drugiej strony mała przestrzeń przełożyła się na bliski kontakt widzów z zawodnikami oraz samą sceną – kierowcy czekający na swój wyścig często stali tuż obok kibiców, dzięki czemu dało się usłyszeć ich rozmowy, jak również przy odrobinie szczęścia można było samemu krótko porozmawiać z którymś z zawodników.

Kolejną sprawą, trudną do jednolitego osądu, jest format rozgrywania kolejnych rund sezonu. Na każdą rundę składa się aż siedem wyścigów (ćwierćfinały, półfinały i finał), z czego każdy, wraz z kwalifikacjami, rozgrzewką i przerwami, trwał około godziny. Z jednej strony można nazwać to minusem, ponieważ ciężko przez siedem godzin intensywnie śledzić przebieg rundy (szczególnie stojąc pod sceną), lecz później zauważyliśmy również plusy takiego zabiegu. Przez ponad czternaście godzin w przeciągu dwóch dni na jednej z największych (o ile nie największej) imprezie esportowej w kraju można było śledzić simracingowy turniej. Ilu ludzi przez ten czas przynajmniej podeszło na chwilę pod scenę i stwierdziło „w sumie fajne te wyścigi”? Dokładnych wyliczeń nie poznamy, ale z pewnością mogłaby nas ta liczba mocno zaskoczyć.

Rallypl

Największym minusem, jaki rzucił nam się w oczy, jeśli chodzi o sam format rozgrywania ESL R1, są zasady rozgrywania wyścigów. W ćwierćfinałach i półfinałach rywalizuje 12 zawodników, z których czołowa szóstka awansuje dalej. Na papierze ma to sens, lecz w praktyce taki zabieg zabija trochę walkę o najwyższe lokaty w początkowych wyścigach, ponieważ największa walka dzieje się zazwyczaj na pozycjach 5-7, podczas gdy reszta nie chce ryzykować utraty awansu na rzecz pojedynczej pozycji na mecie. Miejmy nadzieję, że organizatorzy dostrzegą ten problem i w kolejnych sezonach (lub jeszcze szybciej – rundach) pozycje zajmowane w każdym wyścigu będą miały większe znaczenie dla przebiegu rundy. Osobiście dałbym jeszcze zawodnikom chwilę przerwy przed wywiadami przeprowadzanymi po wyścigu, ponieważ tu zaczynały się one niemal od razu po przekroczeniu mety, co odbierało kierowcom czas na poukładanie sobie w głowie całej wypowiedzi.

Podsumowując jednak cały przebieg ESL R1… jak na debiut było naprawdę nieźle. Rundy przebiegły bez większych problemów technicznych (oprócz problemów z transmisją przy scenie w sobotę, które zostały szybko wyeliminowane). Naturalnie wystąpiły tu problemy „wieku dziecięcego”, lecz z tym trzeba było się liczyć. Patrzymy jednak na ESL R1 jako coś bardzo pozytywnego w środowisku – szerszej publiczności prezentujemy simracing na wysokim poziomie, co może przynieść większe zainteresowanie tematem wśród sponsorów oraz mediów, czyli w dłuższej perspektywie rozkwit całej branży. Osobiście trzymam kciuki za ten oraz wiele innych projektów, które mają jedno zadanie: promować simracing. Problemy do wyeliminowania naturalnie istnieją, lecz nie zapominajmy, że był to debiut tego cyklu i to od razu na taką skalę. Oby więcej takich inicjatyw. Czekamy na kolejne rundy i powrót do Katowic za rok!

Dlaczego by samemu nie zagrać?

Tegoroczny IEM był również o krok przed swoimi poprzedniczkami w kwestii możliwości pogrania w gry wyścigowe. Naturalnie powróciły stanowiska z względnie budżetowymi kierownicami – np. w Spodku u Amber Nutrition można było zagrać w Assetto Corsę Competizione, a na stanowisku Samsunga na IEM Expo była możliwość pogrania w najnowszą grę z serii F1. Takie stanowiska w 100% wykonały swoją pracę. Za każdym razem bowiem, gdy obok nich przechodziliśmy, była widoczna grupka ludzi czekających na swoją kolej.

Rallypl

Wystawcy dokładnie wiedzą, do jakiej grupy docelowej chcą trafić. W tym przypadku nie są to zapaleni fani simracingu, lecz raczej osoby spoza społeczności wyścigowej, dla których może być to pierwsze spotkanie z kierownicą. Osobiście bardzo bym chciał, aby na takich stoiskach stopniowo pojawiały się również trochę lepsze jakościowo kierownice – np. Thrustmastery z niższej półki cenowej, ale są to jedynie moje osobiste przemyślenia. Stoiska naturalnie oceniam na plus, ponieważ spełniają założone cele, a wcale nie trzeba było stawiać akurat na wyścigi. Równie dobrze mogłyby stanąć tam kolejne komputery do pogrania w CSa czy LOLa, a jednak wystawcy stawiają na simracing, co cieszy.

Najciekawsze stoisko czekało jednak na nas zaraz obok sceny rozgrywania ESL R1. Tam można było zagrać po raz pierwszy we wspomniany wcześniej już RENNSPORT. Na wielką pochwałę zasługuje fakt, że zostały udostępnione tam dokładnie takie same stanowiska, z jakich korzystali zawodnicy w zawodach, przez co de facto za darmo można było pobawić się bardzo dobrym sprzętem simracingowym. Naturalnie wieść szybko się rozeszła i w trakcie dnia trzeba było trochę odczekać, aby móc samemu spróbować nowej produkcji na scenie wirtualnych wyścigów.

Samo stanowisko nie było wybitnie mocno rozreklamowane. Nie zajmowało również dużo miejsca, przez co jeśli nie podeszło się pod scenę ESL R1, można było przegapić tę okazję, ale tworząca się kolejka skutecznie przyciągała postronnych zwiedzających z klasycznym pytaniem „a za czym ta kolejka?”. Osobiście z symulatora udało mi się skorzystać w niedzielny poranek, gdzie czas oczekiwania wyniósł +/- pół godziny. W kolejce razem ze mną stali bardzo szybcy (niektórzy bardzo znani) kierowcy, dzięki czemu w międzyczasie można było porozmawiać o simracingu, czy też zapytać o odczucia ludzi, którzy już zdążyli przejechać się po Spa (sobota) lub po Hockenheimringu (niedziela).

Rallypl

Aby wypróbować RENNSPORT należało pobrać aplikację na telefon, zarejestrować się, odczekać swoje w kolejce… i to w sumie tyle. Do dyspozycji mieliśmy trzy okrążenia (rozgrzewkowe i dwa na czas) w wybranym przez siebie samochodzie GT3 (do wyboru było Porsche, Audi, BMW oraz Mercedes). Naturalnie można było w kolejce ustawiać się wiele razy, jak również rozłożyć sobie testy na dwa dni, aby spróbować sił na obu torach. Na plus z pewnością zaliczam również samych przedstawicieli RENNSPORTu na stanowisku, ponieważ znaleźli się tam ludzie ewidentnie będący fanami simracingu, którzy są mocno zaangażowani w sam projekt, przez co można było przeprowadzić ciekawą dyskusję na temat m.in. odczuć po jeździe, czy po prostu porozmawiać o samym projekcie.

Co do samej gry: z wyglądu przypomina ona np. wspomniane wcześniej ACC, lecz tutaj gra działa już na Unreal Engine 5, więc na żywo prezentuje się odrobinę lepiej. Jazda jest za to bardzo podobna do RaceRooma, z którym chyba najczęściej porównywano RENNSPORT w rozmowach. Ogólnie gra, jak na swój moment rozwoju, prezentuje się bardzo dobrze. Z ciekawości zapisałem się do beta testów, aby móc jeszcze lepiej ją przetestować. Nie wymyślono przy RENNSPORCIE koła na nowo. Gra korzysta ze sprawdzonych rozwiązań, ale jej bardzo mocne zaangażowanie w profesjonalną scenę oraz dość duże zakulisowe zapowiedzi w temacie kolejnych aktualizacji zapowiadają, że ten tytuł może lekko namieszać w aktualnej hierarchii platform do wirtualnego ścigania.

IEM dla fana simracingu – czy warto?

Weekend spędzony w Spodku oraz w Międzynarodowym Centrum Kongresowym w większości odpowiedział mi na zadane wyżej pytanie. Dzięki ESL R1 po raz pierwszy jako fan simracingu czułem się częścią esportowej społeczności na Intel Extreme Masters. Wcześniej jedynym śladem wirtualnego ścigania na IEMie były pojedyncze stanowiska z zamontowanymi kierownicami, co jest świetną sprawą, ale nie jest to coś, dla czego warto by było wybierać się w podróż do Katowic.

Rallypl

W tym roku można było śledzić wyścigi na dość wysokim poziomie, z udziałem znanych w środowisku nazwisk, można było wypróbować nowy simracingowy tytuł na porządnym sprzęcie, jak również pobawić się na wspominanych już zwykłych stoiskach na bardziej budżetowych kierownicach. Najważniejsze jest jednak to, że dzięki większej ilości wirtualnego ścigania, simracing powoli przebija się wyżej w świadomości samych graczy, przez co mam nadzieję, że za parę lat będę wspominał tegoroczną imprezę z takim samym poczuciem zmian, jak te sprzed paru lat. Kluczowe jednak będzie w tym wszystkim to, aby taki turniej, jak ESL R1 w Katowicach, nie był jednorazową akcją. Potrzebujemy co roku mocnego przedstawiciela tej społeczności na tak ważnych dla środowiska graczy imprezach.

Odpowiadając na zadane pytanie – warto? Myślę, że jeżeli za rok znów będziemy mogli obserwować jakiś turniej simracingowy, to jak najbardziej. Jeżeli jesteście zainteresowani jedynie simracingiem, to osobiście polecam wybrać się do Katowic w niedzielny poranek, kiedy to ludzi jest mniej, ponieważ większość zbiera się dopiero po południu na finały w CS:GO, przez co dużo łatwiej jest dostać się do wybranego stoiska, a później można obserwować zmagania na scenie. W takim przypadku jeden dzień powinien wystarczyć na spędzenie czasu w przyjemny sposób, tym bardziej, że wstęp na IEM Expo, gdzie znajdowała się większość interesujących nas atrakcji, był darmowy. Jeśli jednak simracing jest jedynie częścią waszej duszy gracza, to raczej moje słowa niczego tu nie zmienią. Nadal warto odwiedzić IEM przynajmniej na jeden dzień, nawet pomimo widocznej tendencji spadkowej odnośnie do ilości wystawców. W takim przypadku warto znaleźć sobie jeszcze dodatkowo rozgrywki, które utrzymają waszą uwagę na dłużej, jeśli chcecie spędzić w Katowicach cały weekend.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *