Rajd EstoniiRAJDYWRC

Rajd Estonii – półmetek sezonu. Czy wszystko już wiemy?

Rajd Estonii – półmetek sezonu. Czy wszystko już wiemy?

Za nami siedem Rajdów z 13 rundowego kalendarza WRC 2022. Rajd Estonii był tym środkowym i patrząc na jego wyniki i na wyniki sezonu do tej pory z uwzględnieniem tego co działo się w Tartu nie sposób nie uznać, że sezon jest już rozstrzygnięty. Ale czy na pewno?

Rovanpera wspaniały

Na siedem rozegranych Rajdów M-Sport wygrał jeden – pierwszy z nich czyli Monte Carlo rękami emerytowanego arcymistrza Leoba. Jeden Rajd wygrał Hyundai – niszczycielską Sardynię – prowadzony przez jedynego aktywnego na pełny etat Mistrza Świata – Tanaka. Pozostałe pięć Rajdów wygrała Toyota. Toyota, która ma czterech bardzo szybkich kierowców, z których każdy wygrywał Rajdy, a jeden jest drugim najlepszym kierowcą w historii tego sportu. Jednak to nie Ogier, nie Evans i nie Lappi wygrał tych pięć Rajdów. Tak naprawdę żaden z nich nie wygrał ani jednego z tych Rajdów. Wszystkie pięć wygrał młody Kalle Rovanpera.

Teraz, po połowie sezonu młody Fin ma już 83 punkty przewagi w Mistrzostwach. Przy obowiązujących punktacjach, zakładając, że drugi w klasyfikacji Thierry Neuville pojechałby perfekcyjnie trzy najbliższe Rajdy, a Rovanpera nie zdobyłby punktu, to dopiero spadłby na drugie miejsce. To, że Kalle nie zdobędzie punktu przez trzy Rajdy z rzędu jest mało prawdopodobne. To, że Thierry wygra trzy Rajdy i trzy Power Stage z rzędu również. Ale pomimo, iż Belg po Rajdzie Estonii powiedział, że nie wierzy w wywalczenie tytułu w tym roku, nie możemy zapomnieć, że do zdobycia jest nadal 180 punktów, a 180 punktów to bardzo dużo.

Estonia – „mała Finlandia”

W ostatnich latach Rajd Estonii traktowany był przez zawodników najwyższej klasy jako trening przed „Grand Prix na szutrze”, czyli WRC Rajdem Finlandii. Choć same szutry są nieco inne, to są to Rajdy pod wieloma względami podobne. Tak samo jak rozgrywany w połowie poprzedniej dekady w ramach WRC Rajd Polski, tak teraz Rajd Estonii uchodzi za bardzo szybki „wstęp do Finlandii”. W przeciwieństwie do mazurskiej imprezy, w Estonii jest nie tylko szybko, ale w większości przypadków także bardzo szeroko – wypisz wymaluj Finlandia. To co od kilku lat ściągało gwiazdy WRC nie koniecznie mogło być dobre przy ostatecznym uzyskaniu statusu rundy Mistrzostw, gdyż zbyt podobne do siebie Rajdy też nie są tym czego szuka promotor WRC. Jednak Estończycy podeszli do sprawy nieco inaczej niż Polacy i wywalczyli sobie miejsce w Mistrzostwach Świata za sprawą perfekcyjnej organizacji.

Estońscy organizatorzy postawili bardzo mocno na wszechstronną promocję Rajdu jako wydarzenia promującego cały ich kraj. I tak bazą Rajdu jest miasto Tartu, które jest nie tylko jednym z najstarszych miast w tym niewielkim nadbałtyckim kraju, ale także drugim największym miastem Estonii. Biuro Rajdu ulokowano w nowoczesnym i futurystycznym budynku Muzeum Historii Estonii. Całe miasto żyło Rajdem i to było widać. W galeriach handlowych poustawiano wystawy związane z motorsportem, na ulicach wisiały plakaty, a oficjalny start i metę urządzono na zabytkowym placu przed ratuszem miejskim. Tym sposobem wszyscy mieszkańcy poniekąd zaangażowali się w Rajd. Do tego już podczas samego Rajdu na telebimach wyświetlano filmy promujące turystykę w Esotnii oraz wywiady z znanymi Estończykami. Na Rajdzie w tym celu pojawili się między innymi estońscy mistrzowie olimpijscy, prezydent Estonii i inni „znani i lubiani”. Całość przypominała nieco mieszankę Rajdu Barum z Rajdem Finlandii właśnie. Podczas całej imprezy czuło się, że sport rajdowy to niemal sport narodowy w tym Estonii oraz, że wszyscy są bardzo dumni, że goszczą najszybszych kierowców najtrudniejszego sportu motorowego na Świecie.

Podobne odczucia budziły także same odcinki specjalne, w przygotowanie których organizatorzy włożyli bardzo dużo pracy. Miejsca szczególnie narażone na „zużycie” w postaci powstających kolein (skrzyżowania, które mogły zamienić się w kopne doły i tym podobne) były dodatkowo utwardzane i w większości bardzo dobrze zniosły dwukrotne przejazdy światowej czołówki. Bardzo dobrze zachowywali się także kibice, którzy nie wychodzili poza wyznaczone dla nich strefy i rozsądnie parkowali swoje samochody na dojazdówkach. Aż zacząłem się zastanawiać, czy zachowanie estońskich kibiców, które w 2017 roku mocno przyczyniło się do odebrania Mikołajkom rundy WRC nie było celowe, bo „u siebie” pokazali, że umieją się zachować.

Jak on to znów zrobił?

Jako liderzy Mistrzostw Świata, pierwsi na tych świetnie przygotowanych trasach pojawili się oczywiście wspomniani wcześniej Finowie – Kalle Rovanpera i Jonne Halttunen. W przeciwieństwie do Portugalii czy Sardynii efekt „odkurzana” na szybkich Rajdach nie jest aż tak dotkliwy, a przed rajdowe deszcze jeszcze bardziej zniwelowały wpływ luźnego szutru. Dzięki temu jadący wcześniej na trasie mieli mniej problemów. Niemal od początku Rajdu w jakiś magiczny sposób szczególnie odporna na odkurzanie wydawała się Toyota GR Yaris Rally1 z numerem 69, czyli właśnie ta prowadzone przez liderów WRC. Nie schodzili oni z oesowego podium, a nagły gwałtowny deszcz podczas ostatniej odcinka dnia wypromował ich wręcz na fotel liderów! Tego nikt się nie spodziewał. I tak jak już Kalle wyprzedził drugiego po piątku Evansa, tak nie odpuścił prowadzenia aż do mety. Kolejny weekend został zdominowany przez Rovanperę i Halttunena oraz ich GR Yarisa. O dominacji należy powiedzieć przez duże „D”, bo Rovanpera poprowadził Yarisa do zwycięstwa zgarniając przy okazji też maksymalne punkty na błotnistym i zalanym koszmarną ulewą Powerstage.

Nie tylko Toyota z numerem 69

Oczywiście w Rajdzie Estonii jechała cała światowa czołówka. O zwycięstwo walczyć chciała też druga (Neuville/Wydaeghe) i trzecia (Tanak/Jarveoja) i kolejne załogi w Mistrzostwach. Toyota jednak nie dopuściła innych i choć nie z taką dominacją jak w poprzednim Rajdzie Safari (gdzie zajęli pierwsze cztery miejsca), zgarnęła dublet. Kolejne dwa miejsca zajęły wspomniane załogi Hyundaia z estońskim duetem zamykającym podium.

W tym wszystkim brakuje M-Sportu. Osobiście najbardziej kibicowałem Craigowi Breenowi i Paulowi Nagle. W ostatnich dwóch latach irlandzki duet stawał w tej imprezie na podium i znając potencjał Pumy Rally1, który w styczniu pokazał Sebasten Loeb, znając tempo Breena w Estonii i w końcu biorąc pod uwagę jego pozycję na drodze w piątek – to w nim upatrywałem faworyta. Niestety już w piątek, notując naprawdę dobre czasy w czołowej 5-tce na jednym z oesów Puma z numerem 42 nie zmieściła się w drodze … i było po walce. Znacznie słabsze czasy notowały pozostałe Pumy i od chwili odpadnięcia Breena, najszybciej Fordem jechali Adrien Fourmaux z Alexem Coria. Ta „najszybsza” jazda dała ostatecznie dopiero siódme miejsce. Ale i to nie było najgorsze. Craig dojechał w systemie SupeRally (nadal notując regularnie dobre czasy mimo otwierania drogi), Adrien dojechał na słabym miejscu, ale i tak był jedyną Pumą na mecie bez problemów. W niedzielę rano bowiem z Rajdu odpadli zarówno Gus Greensmith z Jonasem Andersonem (awaria techniczna napędu) jak i Pierre-Lusi Lubet z Vincentem Landisem (uszkodzone zawieszenie). Jednym zdaniem – klęska M-Sportu w Estonii.

II liga pod dyktando fabrycznych kierowców

Osobnym tematem jest stawka WRC2. W silnym składzie pojawił się Toksport, czyli praktycznie fabryczny zespół Skody. Asem Hyundaia był duet Sunninen/Markkula, a obeznani z szybkimi szutrami zawodnicy M-Sportu (i Mistrzowie Polski z 2020 roku) Huttunen/Lukka – dopełniali obrazu. Między nich z pewnością wkręcić chciała się Skoda Lotos Rally Team czyli Kajetan Kajetanowicz z Maćkiem Szczepaniakiem, a o dobrym Rajdzie marzyli też Miko Marczyk z Szymonem Gospodarczykiem.

Fabryczny kierowcy nie pozostawili złudzeń. Zwycięzcy kategorii WRC2 z Rajdu Safari mogli co najwyżej walczyć o połowę pierwszej dziesiątki. Dawno na żadnym Rajdzie tak wyraźnie nie było widać różnicy między samochodami fabrycznymi, a kierowcami prywatnymi. Na czele trwała walka Mikkelsena z Suninenem, za nimi jechali pozostali fabryczni we w miarę nie dużych odstępach, potem z większą stratą Kajto z Maćkiem, a dalej z jeszcze większymi odstępami kolejni „prywaciarze”. Nieliczne problemy czołówki sprawiły, że duet Lotosu wywalczywszy piątą lokatę mógł z całą pewnością czuć się jak zwycięzcy.

Druga polska załoga od początku sezonu konsekwentnie realizuje założenie kończenia Rajdów i zdobywania doświadczenia. I tym razem świetnie się to udało, a wręcz Miko z Szymonem dostarczyli nam akcji, jakiej w WRC nie było od dawna. Na drugim piątkowym odcinku specjalnym uszkodzili na kamieniu zawieszenie swojej Fabii Rally2 EVO. Ambicja obu zawodników oraz doświadczenie z Rajdów terenowych Szymona sprawiło, że zamiast się poddać i poczekać na SupeRally chłopaki przystąpili do naprawy swojego uszkodzonego samochodu i z dużą (choć mniejszą niż przy SupeRally) stratą pojechali dalej. Takiego hartu ducha walki nie widziałem w WRC od lat! Takiej determinacji można pozazdrościć i z pewnością należy z niej być dumnym. Na mecie duet Orlen Team nie osiągnął może wyniku marzeń, ale już samo ukończenie kolejnej rundy WRC bez restartu oraz zdobycie kolejnych punktów do juniorskiej klasyfikacji WRC2 to też powody do zadowolenia.

Będzie jeszcze szybciej

Po Estonii, światowa czołówka przenosi się do Finlandii, a potem na Belgii na Rajd Ypres. Obie te imprezy, choć bardzo różne łączy jedno, są piekielnie szybkie. Jak na skandynawskich szutrach i belgijskich asfaltach poradzą sobie liderzy WRC i WRC2? Czas pokaże. Ale jedno jest pewne. Takich imprez jak Rajd Estonii może w kalendarzu być więcej!



Wybrane dla Ciebie

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *