F1FELIETONY

Weekend na Hungaroring okiem kibica. Warto?

Za nami wyścig o Grand Prix Węgier. Stosunkowo mała odległość toru od południowych granic Polski sprawia, że co roku na Hungaroring przyjeżdżają rzesze polskich kibiców. Czy warto?

Było to moje pierwsze spotkanie z wyścigami, dlatego do całego wyjazdu podchodziłem z dużą rezerwą… co ciekawego może być w jeżdżeniu w „kółko”? 😉 Po wizycie na torze zaczynam rozumieć o co chodzi w tym wszystkim i pewnie nie odkryję Ameryki stwierdzeniem, że chodzi o pieniądze. F1 ma mieć w sobie coś w rodzaju pewnego mistycyzmu. Dostęp do kierowców czy bolidów ma być utrudniony maksymalnie dla przeciętnego kibica. Coś co jest niepoznane, przyciąga, zachęca, ekscytuje. Zamknięty świat dla wybrańców z grubym portfelem. I nie jest to zarzut pod adresem F1. Tak było i jest, a ja to akceptuję.
Na Węgrzech oprócz królowej sportów motorowych obecne są także serie towarzyszące, dlatego emocji nie brakuje przez cały weekend :). Rywalizację można śledzić na żywo oraz za pośrednictwem telebimów. Już od poranka kibiców rozgrzewają płatne przejazdy podwójnymi bolidami F1. Następnie sesje treningowe, kwalifikacje oraz wyścigi sprawiają, że godzina za godziną upływa w zawrotnym tempie.

Okiem kibica

Dodatkowo na kibiców czekają inne atrakcje w Fun Parku. Możemy zrobić sobie pamiątkowe zdjęcie z maskotką danego kierowcy, czy zmienić koło w bolidzie, a nawet stoczyć walkę na konsoli o zwycięstwo w wyścigu. Uczestnicy z najlepszymi czasami otrzymują wejściówki do padoku, dlatego jest o co walczyć!  Całość dopełnia DJ, który rozkręca publikę przez cały weekend. Oprócz tego scena gości zawodników z serii towarzyszących, ale także można na niej spotkać kierowców z F1. W Fun Parku zlokalizowany jest największy (ale nie jedyny na obiekcie) sklep z tematowymi gadżetami. Ceny mocno zawyżone, ale chętnych do zakupów nie brakuje.
Zresztą podobnie sytuacja wygląda z artykułami spożywczymi. Na całym torze ceny sa na podobnym wygórowanym poziomie. Można nieco zaoszczędzić udając się w kierunku szykany (trybuna brązowa), ale także tutaj trzeba się mocno trzymać za portfel 😉
Udając się na tor można zabrać wiele rzeczy, łącznie z jedzeniem, kocem, parasolem, a nawet lustrzanką, jednak o butelkowej wodzie możecie zapomnieć. Co prawda wodę można dostać za darmo, ale to raczej teoria. Zwykle za butelkę musimy zapłacić kilka, kilkadziesiąt złotych, a przy lejącym się żarze z nieba woda jest artykułem pierwszej potrzeby! To co rzuca się w oczy to uśmiechnięci, podekscytowani, kulturalni kibice! Alkohol, ze względu na swoją cenę, nie leje się strumieniami i pewnie dlatego jest tak spokojnie. Kibice dosłownie z całego świata. W tym zgiełku narodowości bez problemu odnajdziemy polskich fanów.

Grand Prix

Z dnia na dzień na tor zaczynają przyciągać coraz to nowe rzesze kibiców, jednak dopiero wyścig F1 kumuluje ich wszystkich w jednym miejscu. Miejsca na trybunach wypełniają się co do krzesełka, oprócz tego schody, wejścia, każda luka jest zatkana przez ciekawskie oczy. Podobnie jest na trawie, z której także można śledzić rywalizację. Cały ten ogrom zainteresowania Formułą 1 robi wrażenie!
W czasie okrążenia formacyjnego na alejkach praktycznie nie ma nikogo, jednak odniosłem wrażenie że już po kilku kółkach w wyścigu ten cały czar F1 pryska. Czuć pewien niedosyt, znudzenie brakiem emocji, zwłaszcza jak siedzi się na najdroższej trybunie Super Gold 😉 , która usytuowana jest na prostej startowej, na której nic się nie dzieje. Może poza emocjami związanymi z pit stopami, ale to 2s i po robocie 😉 Lepiej wybrać „goldy” bliżej pól startowych, ale najlepsza jest trybuna przy pierwszym zakręcie, gdzie jest sporo wyprzedzania czy oddawania pozycji przez dublowanych zawodników. Ogólnie każde miejsce poza „Super Gold” jest godne uwagi, także na trybunie „brązowej” na szykanie jest ciekawie. Niestety zakręty nr 2 i 3 wyłączone są z oglądania przez kibiców, a jest to jedno z ciekawszych miejsc na torze. Oczywiście mając zwykłą wejściówkę nie możemy sobie tak skakać z trybuny na trybunę, bowiem miejsca są numerowane. Jeżeli jednak chcemy obejrzeć wyścig z innego jak wykupione miejsce, wejściówkę na dana trybunę możemy sobie „wykupić”. Bez większych problemów znajdziemy ochroniarza chętnego do pomocy. 10 tysięcy forintów powinno wystarczyć na taką przeprowadzkę. 
Pod koniec wyścigu warto udać się pod bramę za srebrną trybuną. Przed ceremonią rozdania nagród brama zostaje otwarta i możemy przebiec się po torze, po którym jeszcze kilka minut temu toczył się bój o wygraną w wyścigu. Po kilkusetmetrowej przebieżce stajemy się świadkami ceremonii rozdania nagród. Na torze nie zostaniemy do wieczora, ale spokojnie można zrobić kilka pamiątkowych zdjęć, nim zostaniemy wyproszeni przez ochronę. Jest też szansa zobaczyć bolidy z bliska, które przechodzą obowiązkowe ważenie po wyścigu. 
Obiekt pustoszeje, a na „holenderskiej” trybunie zabawa trwa w najlepsze. Pomarańczowi mają własnego DJ z którym robią niezłe show. Fajnie popatrzeć na tak zorganizowaną, bawiącą się grupę.

Jak to jeździ

Jak już wyżej wspomniałem oprócz F1 na torze toczy się rywalizacja serii towarzyszących. Najgłośniejsze, a przy tym najnudniejsze jest GP3. Przeszywający dźwięk robi wrażenie, jednak już po kilku minutach może stawać się męczący. W tym zestawieniu najlepiej wypada F2, dźwięk który wydobywa się w bolidów delikatnie łaskocze ucho, jest świst przy przyspieszaniu, strzelanie z rury przy redukcjach, dodatkowo kierowcy jadą na częstym kontakcie. Dużo się dzieje, podobnie zresztą jak na Porsche Supercup.
fot. twitter
Co do samej F1, to największe wrażenie robi trzymanie się bolidu na krętych, szybkich partiach oraz odejścia z zakrętów. Można odnieść wrażenie, że fizyka jest mocno naginana przez konstruktorów F1. O ile na suchym bolidy są niemal „przyklejone” do drogi, o tyle w deszczu widać walkę z nadsterownością, uślizgi tylnej osi i szybkie korekty. Miód dla oka.

Trybuny vs trawa

Najtańsze wejściówki zakupimy na trawę, co nie znaczy że są kiepskie. Wokół toru jest dużo niezłych miejsc tego typu, a z niektórych z nich widać niemal tyle co z przyległej trybuny. Trzeba tylko udać się na tor odpowiednio wcześnie. Musimy się liczyć z tym że będziemy oglądać wyścig przez oczka w kracie, ale nie jest to regułą, bowiem nawet z trawy możemy mieć „czysty obraz”. Na trawce będzie też problem z dostępem do telebimu.

Miejsca na trybunach są numerowane i to jest największy minus, bowiem przynajmniej w teorii musimy cały weekend siedzieć na tym samym krzesełku, mamy podgląd na telebim z wynikami i komentarzem (w języku angielskim i węgierskim), a miejsce czeka na nas do samego wyścigu (przynajmniej w teorii 😉 ) .

Widoki z niektórych trybun

Dojazd i parkingi

Dojazd do toru jest dobrze oznakowany, media mają wydzielony pas na autostradzie oraz własną drogę dojazdową. Kibice muszą zarezerwować sobie dodatkowe minuty na postój w korku. Jednak policjanci bardzo sprawnie kierują ruchem. Można tez wybrać dojazd taksówką. Kierowcy tych żółtych samochodów starają się objechać korek na wszelkie możliwe sposoby, jeżdżą pod prąd i wcinają się w każdą zostawianą lukę. O darmowe miejsce na parkingu także możemy być spokojni.

Dla bardziej zaradnych możliwy jest dojazd drogami alternatywnymi po delikatnym szuterku od południowego-zachodu, dzięki czemu omijamy korki 🙂

Noclegi

Jeżeli zdecydujemy się odpowiednio wcześnie na wyjazd z rezerwacją noclegu nie powinniśmy mieć problemów. Na „bookingu” czy „Trivago” ofert jest dużo, trzeba tylko uważać, by nie trafić do pokoju koedukacyjnego, gdzie oprócz nas zameldowanych będzie kilka, może nawet kilkanaście osób 😉 .Nie trzeba tez szukać miejsca w samym Budapeszcie. Jeżeli udajemy się samochodem, dojazd do toru 60 km nie powinien stanowić dla nas większego problemu.

Ceny

Ceny w sklepach na Węgrzech są porównywalne, chociaż nieco wyższe jak w Polsce. Dotyczy to tak samo artykułów spożywczych, jak i paliwa. Lepiej wcześniej przygotować odpowiednią ilość forintów już w Polsce, unikniemy niekorzystnego przelicznika czy prowizji w bankomacie. Jeżeli robimy zakupy w euro, dobrze mieć wyliczoną kwotę, ponieważ ewentualna reszta zostanie nam wypłacona w forintach i możemy być pewni, że na tej transakcji stracimy.

Czy warto?

Zdecydowanie tak! Jesteśmy świadkami walki na torze, dramatów i zwycięskich pojedynków. Szybko dochodzimy do wniosku, że telewizja nie oddaje tego, co tu tak naprawdę się dzieje. Dodatkowo bliskość toru od południowych polskich granic, przystępne ceny noclegów czy paliwa. Wiele atrakcji na torze, jak po za nim, jak np aquapark w mnóstwem zjeżdżalni 😉 . Warto zarezerwować sobie także dzień, dwa po weekendzie na zwiedzanie pięknego Budapesztu!



Wybrane dla Ciebie