F1GP Holandii

Verstappen uszczęśliwia pomarańczową armię, a tifosi załamują ręce – GP Holandii 2022

Verstappen uszczęśliwia pomarańczową armię, a tifosi załamują ręce – GP Holandii 2022

Nie da się ukryć, że z dzisiejszych wyników najbardziej cieszyła się zgromadzona na torze i przed telewizorami pomarańczowa armia. Dzięki dobrej strategii, niezłemu tempu i odrobienie szczęścia ich faworyt drugi rok z rzędu stanął na najwyższym podium GP Holandii. Trudno natomiast wskazać największego przegranego tego weekendu. Czy jest to popełniające fatalne błędy Ferrari, czy może pozostawiony na pastwę losu w końcówce wyścigu Hamilton?

GP Holandii
@RedBullMediaHouse

Start pod dyktando lidera

Max Verstappen nie zawiódł swoich fanów i bezbłędnie wystartował, zatrzymując za swoimi plecami oba samochody Ferrari. Równie dobrze ze startem poradził sobie Lewis Hamilton, który przez chwilę próbował nawet wciskać się „pod łokieć” Carlosowi Sainzowi. Wybrał sobie jednak na to dość ciasny zakręt i ostatecznie musiał odpuścić, by nie doprowadzić do zderzenia.

Za plecami czołówki doskonale wystartował Kevin Magnussen. Duńczyk konsekwentnie zyskiwał pozycje, aż do momentu, w którym jego bolid został wyrzucony na żwirowe pobocze. Choć przez chwilę kierowca był jedynie pasażerem swojego samochodu, który musnął nawet delikatnie jedną z band, to udało mu się z tej sytuacji wyratować i mógł kontynuować jazdę.

Charles Leclerc początkowo cały czas utrzymywał się w okolicach jednej sekundy za liderem wyścigu. Kłopoty z odjechaniem od rywala miał również Sainz, którego wściekle ścigał Hamilton. I to właśnie na tych dwóch pojedynkach upływały nam pierwsze okrążenia tegorocznego GP Holandii.

W drugiej części stawki trwała walka o pozycje pomiędzy Tsunodą, Gasly’m, Alonso, Zhou, Albonem, Ricciardo, Vettelem i Bottasem. Cała ósemka kierowców znajdowała się albo w granicach DRSu, albo tuż za nią. Pierwszym, który wykonał manewr był reprezentant Alpine, który z pewnością nie był pocieszony pozycją poza punktowaną dziesiątką. Z pociągu po kilku okrążeniach „ubył” natomiast Sebastian Vettel, który odwiedził swoich mechaników.

Ferrari samo rzuca sobie kłody (a raczej klucze) pod nogi

18 okrążeń – tyle Scuderia wytrzymała bez popełnienia błędu, który nie przystoi (jeszcze) drugiemu najlepszemu zespołowi sezonu. Ponieważ tempo Sainza wyglądało coraz gorzej i Hiszpan wyraźnie zmagał się z zatrzymywaniem za plecami Hamiltona, jego zespół postanowił ściągnąć go do alei serwisowej. Szkoda tylko, że zamiast czterech, na stanowisku czekały zaledwie trzy opony, w związku z czym kierowca stracił na swoim pit stopie mnóstwo czasu. Mało tego, Ferrari pozostawiło także luźno rzucony klucz do kół, po którym przejechał wyjeżdżający ze swojego stanowiska Sergio Perez. Incydent ten został odnotowany przez sędziów.

Po wymianie opon u Red Bulli i Ferrari na czele znalazły się dwa samochody Mercedesa, które rozpoczęły wyścig na pośrednich oponach (podczas gdy oba Red Bulle i Ferrari jechały na miękkich).

Hamilton vs. Perez

W stawce po całej kolejce pitstopów dominował wybór opon pośrednich, kilku zawodników wybrało także opony twarde (Hamilton, Russell, Norris, Alonso, Ocon, Ricciardo, Latifi), a jedynie kierowcy Alfy Romeo mieli w swoich bolidach miękkie mieszanki. Późna wymiana u Mercedesa sugerowała, że zespół będzie chciał zrealizować strategię jednego pit stopu.

Doskonałe tempo Hamiltona na oponach twardych sprawiło, że bez problemów zbliżył się do Pereza. Problemowe było już jednak samo wyprzedzanie Meksykanina, które nigdy nie szło Brytyjczykowi zbyt dobrze. Tym razem kierowca Red Bulla przestrzelił dohamowanie do zakrętu i Hamilton musiał odpuścić, by nie doprowadzić do kolizji. Kolejny atak w zakrętach 11 i 12 także się nie powiódł. Dopiero strefa DRS w zakręcie numer 14 umożliwiła mu wyprzedzenie rywala. Ciśnienie w obu samochodach podniósł wyjeżdżający z alei serwisowej Vettel, który nieco przyblokował reprezentanta Srebrnych Strzał. Perez niemal zgrabnie to wykorzystał, ale ostatecznie nie udało mu się odzyskać pozycji.

Tsunoda rozstrzyga losy wyścigu?

Na 45. okrążeniu zobaczyliśmy na poboczu samochód Yukiego Tsunody, który wykrzykiwał przez swoje team radio, że jego koła nie zostały dokręcone. I kiedy wszyscy przygotowywali się do wyjazdu samochodu bezpieczeństwa, Japończyk otrzymał wiadomość o tym, że koła są dokręcone i może kontynuować jazdę. I to też zawodnik po chwili uczynił. Następnie zjechał do alei serwisowej, gdzie mechanicy natychmiast zaczęli krzątać się przy wnętrzu jego kokpitu. Po trzydziestu sekundach ponownie wypuszczono go na tor, ale zawodnik utrzymywał, że coś z jego samochodem jest „nie w porządku”, więc polecono mu, aby się zatrzymał.

Tym samym AlphaTauri wywołało na torze wirtualny samochód bezpieczeństwa, z którego natychmiast skorzystał Verstappen. Zjechała także m.in. para Mercedesa. Pechowcami okazało się Ferrari, które ściągnęło Leclerca chwilę przed tym, jak Tsunoda zatrzymał się na poboczu. I tak na podium na dwadzieścia okrążeń przed końcem znajdowali się: Verstappen, Hamilton i Russell. Natomiast Sainz ustępował już także Oconowi i końcówka jego wyścigu polegała na pogoni za… szóstą pozycją.

Bottas wywołuje SC

To nie był jednak koniec emocji, bo niedługo później swój bolid na końcu prostej startowej zatrzymał Valtteri Bottas. Na torze pojawiły się najpierw żółte flagi, a następnie (po zdecydowanie zbyt długim czasie) samochód bezpieczeństwa. Wywołało to oczywiście kolejną falę pit stopów. Verstappenowi i Leclerckowi założono opony miękkie, a Perezowi komplet pośredni. Oba Mercedesy pozostały na torze i… objęły prowadzenie.

Po kilku okrążeniach samochody zostały skierowane za SC do pit lane, gdzie Sainza wypuszczono prosto przed nos Alonso, a Russell domagał się wymiany swoich opon na miękką mieszankę. Prośby Brytyjczyka zostały wysłuchane i kierowca Mercedesa spadł za Verstappena. Ostatnie okrążenia miały więc upływać na starej, dobrej walce Holendra ze Srebrnymi Strzałami. Miała to jednak kluczowe słowo, bowiem „Super Maxowi” objęcie prowadzenia zajęło jedynie kilkanaście sekund. Za plecami czołówki doszło także do zamiany miejsc w duecie Perez-Sainz.

Hamilton traci pozycje

Tempo Hamiltona nie pozwalało na jakąkolwiek odpowiedź, więc po kilku okrążeniach na drugiej pozycji znalazł się Russell, który chwilę wcześniej słusznie domagał się zmiany ogumienia. Mistrz świata nie omieszkał poinformować swojego zespołu, jak bardzo jest „wkurzony” zaistniałą sytuacją i tym, że pozostawiono go na oponach pośrednich. Tymczasem Leclerc wyczuł szansę na powrót na podium i bardzo zgrabnie ją wykorzystał.

Złe wiadomości nadeszły także do obozu Sainza, który otrzymał pięciosekundową karę za wspomniany wcześniej niebezpieczny incydent z Alonso w alei. Oznaczało to, że Hiszpan ostatecznie spadł za Pereza, Alonso i Norrisa. Do domu mógł zawieźć więc zaledwie cztery punkty. I mógł za to „podwójnie” podziękować swojemu zespołowi.

Wyniki



Wybrane dla Ciebie

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *