PRASOWERecenzje KSIĄŻKI

Fragment książki pt. „Niedokończona historia” Janusz Kulig!

Z przyjemnością możemy ujawnić fragment książki pt. „Niedokończona historia” Janusz Kulig, która będzie miała swoją premierę 3 kwietnia. Książka ta to zbiór rozmów z ludźmi, którzy byli najbliżej Janusza (rodzice, siostra, team samochodowy) oraz z jego rywalami, m.in. z Krzysztofem Hołowczycem i Leszkiem Kuzajem.

„Niedokończona historia” to rozmowy z ludźmi, którzy byli najbliżej Mistrza. Rodzina, przyjaciele, team sportowy,
kierowcy i piloci rajdowi. Wśród nich Sobiesław Zasada, Leszek Kuzaj, Maciej Wisławski, Michał Kościuszko i jeden z największych rywali Janusza – Krzysztof Hołowczyc. Jaki prywatnie był Janusz Kulig? Dlaczego miał ukruszony przedni ząb? Skąd wzięła się ksywka Rysopis? Co działo się za kulisami największych rajdów? I jakie sposoby miał Kulig na swoich rywali? Tego wszystkiego dowiecie się z tej książki.

Specjalnie dla was zamieszczamy przedpremierowy fragment książki – wypowiedź Leszka Kuzaja o wypadku:

Agnieszka Gola: Co się czuje, dowiadując się o własnej śmierci z mediów?

Leszek Kuzaj:

To, co wydarzyło się 13 lutego 2004 roku, to zbieg tak dziwnych okoliczności, że aż trudno to wszystko opowiadać. Dokładnie tego dnia mijało sześć miesięcy od śmierci mojego znajomego Leszka Korzanowskiego. W tym dniu pojechałem do wdowy po tym moim koledze. Odwiedziłem ją i ich małego synka, a przy okazji pomagałem z kilkoma sprawami, aby mogli wyjść na prostą. Gdy do nich przyjechałem, to wyłączyłem telefon na jakieś dwie godziny, aby nikt nie zawracał mi głowy. A byłem wtedy w takim okresie swojego życia, że te telefony naprawdę się urywały. Chciałem się przez te dwie godziny skupić na tej rodzinie i spokojnie porozmawiać. Gdy od nich wyszedłem i włączyłem telefon, to nie wiedziałem, co się dzieje. Najpierw dzwoni jeden numer, za chwilę na ten wbija się kolejny i kolejny. Dziesiątki SMS-ów. Pierwszy telefon, który odebrałem, był od mojego byłego szefa z Peugeot.

Odbieram i mówię: „Tak, panie Andrzeju…”, a on mnie pyta: „Leszek, to ty?”. Odpowiadam mu, że tak, on ponownie mnie pyta, czy to na pewno ja. Więc zdziwiony zapytałem, co się stało, a on odpowiedział, że Janusz Kulig nie żyje. Po chwili uświadomił mi, że najpierw powiedziano, że to ja miałem wypadek i pokazano moje zdjęcie, a następnie sprostowano, że zginął Janusz, a nie ja. Ta informacja była dla mnie szokiem. Od razu pomyślałem o moich dwóch córkach, które przebywały u mojej mamy. Dzięki Bogu nie oglądały wiadomości i nie słyszały tej informacji. Wyobraźcie sobie, jak mogły zareagować, gdyby oglądały wiadomości i usłyszały taką informację. Próbowałyby się do mnie dodzwonić, a ja miałbym wyłączony telefon. Jakaś paranoja. Byłem u rodziny, gdzie dokładnie pół roku wcześniej 13 września 2003 roku zginął mój dobry kolega i gdy wracałem od nich, dowiedziałem się, że dokładnie tego samego dnia zginął mój kolejny serdeczny kolega.

Z Januszem nie rozmawiałem przez ostatnich kilka dobrych dni, bo każdy gonił za swoimi sprawami. I nagle dowiedziałem się, że jego już nie ma. Gdy wracałem do Krakowa, zatrzymała mnie policja za przekroczenie dozwolonej szybkości. Nawet nie pamiętam ile jechałem. Gdy podeszli do szyby, byłem kompletnie zapłakany. Policjant zamiast poprosić mnie o dokumenty zapytał tylko: „Panie Leszku, co z tym Januszem?”, czy wiem, co się wydarzyło. A ja nie byłem w stanie wykrztusić ani jednego słowa. Pojechałem dalej. Śmierć Janusza była dla mnie niewątpliwie ogromnym ciosem. Gdy ktoś odchodzi z wąskiego grona, a zwłaszcza osoba, z którą się jest związanym emocjonalnie, jest to trudne. Ja byłem z Januszem bardzo związany, bo był dla mnie wyznacznikiem wielu różnych poziomów. I wiem, że ja dla niego również.

Wielu ludzi nazywa kogoś po jakieś tragedii swoimi przyjaciółmi. A ja nie użyję takiego słowa w stosunku do Janusza, bo nie śmiem go użyć, gdyż dla mnie przyjaźń oznacza zupełnie coś innego. Rzadko płaczę w życiu, a przy Januszu mi się to zdarzyło. Nie dlatego, że ktoś to musiał widzieć czy usłyszeć, ale tak jego śmierć przeżywałem wewnętrznie. Odszedł dla mnie ktoś bardzo znaczący. I fajnie by było, gdyby był nadal, bo w dużej mierze później ja już tylko sam ciągnąłem motosport w Polsce. Gdyby był Janusz, sytuacja wyglądałaby zupełnie inaczej. Mieliśmy wspólnie dużo planów i pomysłów na przyszłość. Chcieliśmy zbudować coś dla młodych. Wiedzieliśmy że chcemy pomagać młodym sportowcom stawiającym pierwsze kroki w tym sporcie.

Czasem myślę o Januszu, o tym, co się wydarzyło, o naszych relacjach i wciąż nie potrafię się pogodzić z tą pustką, która po nim pozostała. Zawsze będę go szanował, bo to dzięki niemu miałem motywację do przełamywania barier i pięcia się w górę. Janusz nauczył mnie także patrzenia w przyszłość. To był niesamowity gość! Gdybym dziś miał taką szansę z nim porozmawiać, pierwsze, co bym mu powiedział, to: „Dziękuję!!!”.

O książce:

Premiera: 2.04.2019
Autor: Agnieszka Gola
Wydawnictwo: Burda Książki

Książkę można zamówić tutaj: KLIK!

Wybrane dla Ciebie